wtorek, 19 czerwca 2018

Działalność obozu przejściowego Przemyśl - Bakończyce i Rady Głównej Opiekuńczej w latach 1943 - 1944. Część II. Rok 1944.



Pomimo wszelkich działań prewencyjnych w postaci interwencji u władz niemieckich, prób konsolidacji mieszkańców wsi polskich itp., od stycznia 1944 r. rozwinęła się nowa potężna ofensywa nacjonalistów ukraińskich skierowana przeciw ludności polskiej z Małopolski Wschodniej.


Terror ukraiński w rejonie Brodów wzmógł się w tym czasie szczególnie gwałtownie. Ludność polska uciekała do miasta Brody i tam zaopiekowała się nią miejscowa Delegatura PolKO. W końcu stycznia w powiecie kamioneckim i północnej części lwowskiego miała miejsce masakra ludności polskiej.  Mówi o tym pismo hr. Łosiowej z lwowskiej RGO do centrali. Określała ona sytuację jako bardzo poważną i uprzedzała, że należy się liczyć z masowym przesiedleniem się ludności polskiej na zachód, oraz z koniecznością opieki nad dużą ilością dzieci. 


Tymczasem obok napadów band ukraińskich, do Małopolski zaczął zbliżać się front,  co pogorszyło już i tak ciężkie położenie ludności. Komitety pomocy i ich delegatury miały być stopniowo ewakuowane przed wkroczeniem Sowietów, a tym samym ludność będąca pod ich opieką pozbawiona pomocy. Polacy stale uciekali przed mordami ukraińskimi. Kolejne monity RGO o interwencję pozostawały bez echa. Dr Tesznar uzyskał od gubernatora odpowiedź, że władze niemieckie nie dysponują w tym momencie większą ilością odpowiedniej policji, gdyż wszystko co młode i zdrowe znajduje się w wojsku; poza tym władze nie mają zamiaru stosować odpowiedzialności kolektywnej, a sprawcy napadów nie są znani. 

Dnia 9 lutego 1944 r. zamordowani zostali szef Urzędu Pracy dr Bauer i jego zastępca dr Schneider, którzy w miarę życzliwie odnosili się do dezyderatów RGO. Potwierdził się też, niestety fakt sporządzenia przez nacjonalistów ukraińskich listy Polaków we Lwowie, którzy mieli być wymordowani. Oznaczało to, że nawet w dużych miastach Polacy nie byli już bezpieczni.  Jeszcze bardziej przygnębiające informacje nadeszły ze Lwowa do Krakowa z końcem lutego. Fala mordów ukraińskich wzrosła do rozmiarów niszczenia całych obszarów osiedli polskich, przy czym akcją tą objęte zostały powiaty: kamionecki, złoczowski, brzeżański, czortkowski, w których całe wsie polskie były zupełnie likwidowane. W powiecie rohatyńskim spalono Firlejów i Karolówkę, przy czym delegatura w Rohatynie objęła opieką resztki ludności tych wsi, umieszczono ją z braku lokalu w kościele. Według tego samego źródła, Niemcy przy rozdziale pomocy lepiej traktowali Ukraińców. Dr Tesznar pisał: „Żyjemy już w stosunkach zupełnie wołyńskich. 


Przed  10 dniami przedłożyliśmy nasze zestawienie mordów, dokonanych przez Ukraińców na ludności polskiej. Naliczyliśmy tego 2 700 osób. Na to otrzymaliśmy odpowiedź, że wykaz ten nie jest zupełnym. Wiem o tym dobrze, że cyfra ta winna być zasadniczo podwójnie przyjęta, tym bardziej, że nie ma dnia by mordy te nie były dokonywane”. O Lwowie: „W ciągu miesiąca lutego między godz. 8-9 strzelani są przeważnie ludzie młodzi Polacy, przy czym spis taki również problematyczny osiąga mniej więcej liczby 50 osób. Osobom mordowanym zabiera się dowody osobiste”. Nie bez powodu, bo z tymi dokumentami ukraińscy przestępcy uciekali na zachód. Katedra oblepiona była klepsydrami: „zmarł po krótkich, a ciężkich cierpieniach”. Interwencje delegata RGO w Gouvernement u Starosty Grodzkiego, nie odnosiły żadnego skutku. Fakty te potwierdza obfita korespondencja: list do Prezesa RGO w Krakowie, wysłany ze Lwowa, zawierający opisy mordów dokonywanych na ludności polskiej w Galicji z 2 marca 1944 r. 

Czytamy w nim: ”Całe osady polskie szły z dymem, a ludzi systematycznie mordowano. Wśród ofiar było wielu księży katolickich, których mordowano szczególnie okrutnie. Nie było też nadziei na jakąkolwiek pomoc Andrieja Szeptyckiego: „Do arcybiskupa Szeptyckiego nie ma co pisać, bo stoi na stanowisku, że tego nie robią Ukraińcy, tylko bolszewickie bandy. Jest to oczywiście chowanie głowy w piasek, żeby nie widzieć prawdy”. Podsumowanie dla tych dwóch krwawych miesięcy może być dwumiesięczne sprawozdanie Leopolda Tesznara: „Mordy ukraińskie dokonywane na ludności polskiej przybrały w pewnych okolicach to samo nasilenie, jakie panowało w swoim czasie w Wołyniu. Obszary okręgów Złoczów, Brzeżany, Czortków, obecnie Stanisławów, Tarnopol, nawet Stryj stały się widownią wypadków, w których ludność polska traci życie i mienie, w popłochu wycofując się do miast. W ostatnich dniach PolKO Lwów - Powiat relacjonuje o mordach, które zaczynają szerzyć się nawet w powiecie lwowskim. W samym mieście Lwowie policja ukraińska strzela Polaków w wieczornych godzinach, wykorzystując zmrok tak dalece, że pojawienie się na ulicach w godzinach wieczornych zwłaszcza dla młodzieży jest połączone z dużym niebezpieczeństwem. Liczba zamordowanych waha się z pewnością między 7-9 tysiącami osób, trudno bowiem o dokładne zestawienie zwłaszcza pojedynczych mordów, które panują wszędzie nagminnie. Te wydarzenia spowodowały cały szereg interwencji u Gubernatora Dystryktu, u Szefa Urzędu, w Gestapo, u Starosty grodziskiego. Nie ma bodajże dnia, ażeby biuro nie przekładało spisu nowych mordów, które bądź to przez PolKO, bądź to przez osoby opuszczające zagrożone tereny wpływają do biura”. [Sprawozdanie Delegata RGO na Dystrykt Galicja za miesiąc luty i marzec 1944 r. z 19 marca 1944 r.], 

W kwietniu 1944 r. w przeddzień wkroczenia Rosjan, mordy na Polakach trwały nadal. Jedna z ostatnich odezw UPA wzywa ludność ukraińską do szybkiego zlikwidowania elementu polskiego na tych obszarach, gdyż front się zbliża. Całe Brzeżańskie, Stanisławowskie, Złoczowskie, Kamioneckie, nawet Lwowskie spłynęło krwią ludności polskiej, ilość ofiar była zatrważająca. Likwidowane były - całe osiedla. Nawet duże wsie przestawały istnieć. W zamian za sformułowanie ukraińskiego SS i współpracę w walce bolszewikami, Niemcy zostawili banderowcom wolna rękę w eksterminowaniu Polaków.

W marcu 1944 r. swoje sprawozdanie przedłożyło Krakowskiej RGO PolKO z Przemyśla. [Pismo PolKO w Przemyślu do RGO w Krakowie z 13 marca 1944 r., APKr., DOKr 18,s. 705-708].Odnajdziemy w nim charakterystykę wszystkich grup uchodźców ze wschodu, którymi opiekował się ten Komitet. Byli to reemigranci z Wołynia, uchodźcy z Wołynia, uchodźcy ze wschodniej Małopolski i przymusowo ewakuowani ze wschodu. Jest to dokument bardzo poruszający. Dowiadujemy się, że na teren powiatu przemyskiego cały czas przybywali reemigranci z Wołynia, to jest osoby, które w roku 1940 zostały wysiedlone przez władze sowieckie z byłego pasa granicznego, który stanowiła linia Sanu: „W okresie I XI 1943 - 29 II 1944 na teren gromad Dubiecko, Ruska Wieś, Bachów, Krasiczyn, Śliwnica, Tarnawce - wróciło: 50 rodzin, 170 osób; tak, że obecnie stan reemigrantów przedstawia się 290 rodzin, 1063 osób. 

Przyczyną reemigracji były masowe mordy i rabunki popełniane na Polakach przez zorganizowane ukraińskie bandy. W pewnej części rodziny te zdołały ujść ze swych miejsc zamieszkania ratując tylko życie, pozostawiając na miejscu całe swe mienie. Po powrocie do swych miejsc rodzinnych większość z nich z powodu zupełnego zniszczenia domów mieszkalnych zmuszona była zamieszkać pod gołym niebem, cierpiąc głód i zimno - nieznaczna tylko część tych reemigrantów zdołała sklecić sobie prowizoryczne schronienia”. Ta grupa ludności znalazła się o tyle w szczęśliwym położeniu, że władze niemieckie pozwoliły im osiedlić się w dawnych miejscach zamieszkania, przychodząc równocześnie z pomocą żywnościową i w materiałach budowlanych. Niezależnie od tego Komitet objął te rodziny opieką żywnościową, odzieżową i gotówkową. Drugą grupę stanowili uchodźcy z Wołynia, którzy podobnie jak reemigranci zmuszeni byli uchodzić przed szalejącym tam ludobójstwem Polaków. 

W początkowej fazie akcji ludzie ci uciekali na własną rękę, kierując się głównie na teren Małopolski, kiedy zaś akcja się nasiliła i liczba wygnanych przekroczyła kilka tysięcy, sprawą zajęły się władze niemieckie, kierując wszystkie zdolne do pracy osoby na roboty do Niemiec. Część osób, które uciekły z Wołynia na własną rękę oraz osoby, które władze niemieckie uznały za niezdolne do pracy, Komitet kierował do powiatów, gdzie ludzie ci mieli krewnych,  albo też w miarę możliwości osiedlał na terenie miasta i powiatu, wyszukując dla nich pracę. Po uwzględnieniu liczby uchodźców przybyłych w poprzednim okresie stan przedstawiał się następująco: 300 rodzin, 1103 osób.

Trzecią grupę stanowili uciekinierzy ze wschodniej Małopolski (Buczacz, Rohatyn, Brzeżany, Czortków, Stanisławów, Brody). W okresie od końca stycznia do końca lutego zgłosiło się w Komitecie przemyskim około 400 rodzin, 1500 osób. Wszystkim tym rodzinom Komitet przyszedł z pomocą żywnościową, odzieżową, gotówkową. 140 rodzin udało się PolKO rozmieścić w mieście i powiecie przemyskim skierowując je do pracy w majątkach lub przedsiębiorstwach.  Czwartą grupę stanowili ludzie przymusowo ewakuowani z Dubna i okolicy, którzy przez władze niemieckie byli organizowani w transporty i kierowani do obozu przejściowego (Durchgangslager Przemyśl - Bakończyce). 

Stąd, po zbadaniu i uznaniu za zdolnych do pracy, wysyłani byli do Rzeszy. Część osób z tego okręgu, która zdołała przybyć na teren Przemyśla na własną rękę - została skierowana do innych powiatów lub też rozmieszczona na terenie powiatu przemyskiego. Z tej grupy PolKO zdołało umieścić na terenie miasta i powiatu: 104 rodziny, 402 osoby. Wszyscy ci nędzarze wymagali ciągłej opieki i troski. Brakowało środków nawet na realizację najkonieczniejszych potrzeb. Na początku marca do biura Komitetu zgłaszało się 50 - 150 uchodźców dziennie, co pociągało za sobą wydatki dzienne w kwocie od 1 500 - 3 000 złotych. 

W związku z tą sytuacją Komitet zorganizował specjalny dział - pomocy dla uchodźców. W jego skład weszli: jako przewodniczący działu p. Wojas Jan - kandydat na członka Komitetu, jako członkowie pp Augustyn Meinhardt i mgr Władysław Kropiński. Funkcję referenta do czasu jego mianowania objął tymczasowo ref. rej. mgr Tadeusz Hayder. Dla zdobycia funduszów pieniężnych, odzieży, bielizny i innych środków dział przystąpił do organizowania akcji zbiórkowej na terenie miasta. Zachowało się sprawozdanie z wydatków na pomoc uchodźcom od I XI 1943 r. do 29 II 1944 r. (jak piszą autorzy - z okresu o wiele spokojniejszego). „Liczba uchodźców z ziem wschodnich będzie stale rosnąć, gdyż akcja zorganizowanych band ukraińskich zatacza coraz szersze kręgi, a nadto wpływać będzie na to ciągłe zbliżanie się lini frontu. Konieczna jest więc pomoc wszystkich rodaków, którą kierowałaby RGO”. Nalegano na bezzwłoczne zrealizowanie pomocy w myśl hasła „szybka pomoc to najlepsza pomoc”.

Od maja 1944 r. Akcja antypolska  przeniosła się na zachodnią stronę Sanu. Ukraińcy eskalowali terror i ponownie …wzywali ludność polską do opuszczenia wsi pod groźbą zabicia i spalenia budynków. W dokumentach znajdujemy opisy mordów, napadów, uprowadzeń, podpaleń dokonywanych przez Ukraińców na ludności polskiej tych terenów.  Nie przerwało to zbrodni dokonywanych nadal na wschodzie. W przemyskim PolKO, podobnie jak w innych oddziałach, prowadzono akcję spisywania protokołów kolejnych zeznań świadków mordów. Przykładem może być protokół spisany 20 kwietnia 1944 r.  w PolKO w Przemyślu z ofiarą - jedynym ocalałym świadkiem zbrodni w Słobódce Strusowskiej. 

Aby zatrzymać narastającą z tej strony Sanu falę ukraińskiej przemocy, przedstawiciele PolKO w Przemyślu odbyli naradę z władzami niemieckimi i przedstawicielami strony ukraińskiej. [Pismo PolKO w Przemyślu do RGO w Krakowie dotyczące narady przedstawicieli PolKO w Przemyślu z władzami niemieckimi i przedstawicielami strony ukraińskiej na temat powstrzymania mordów na ludności polskiej z 26 czerwca 1944 r., B. Ossol. 16721/1, s.121-122].Niestety jej efekt, podobnie jak poprzednich był niemal żaden. W związku ze zbliżającym się frontem praca wielu placówek zamierała, a ich członkowie wyjeżdżali na zachód. 

Rozpoczął się nowy etap, zakończony wymordowaniem w powiatach wiejskich Małopolski Wschodniej, po przejściu rosyjskiego frontu, przez przyczajonych Upowców i ich ukraińskich pomocników, kolejnych tysięcy polskich bezbronnych kobiet, dzieci, i starców (bo mężczyzn zdolnych do noszenia broni zmobilizowano i pognano na zachód). Ostatecznym pozbyciem się Polaków z Kresów była „dobrowolna repatriacja”. Problem w tym, że nie tylko nie była to „repatriacja” - bo Polacy musieli opuścić swoją własną ojczyznę - ani nie miała ona nic wspólnego z „dobrowolnością”, bo ten kto ucieka spod banderowskiego noża, czy od gwałtów sowieckiego sołdata, który zajął jego dom, nie ma po prostu innego wyjścia. 

Akcja ratowania wypędzonych Polaków ma tysiące bezimiennych bohaterów. Mimo trudów okupacyjnego życia i panującej biedy, rodacy nie skąpili pomocy. Jeśli nie mogli dać pieniędzy ani żywności - dawali swoją pracę na rzecz wypędzonych. Stali na mostach, na dworcach, użyczali mieszkań, dzielili się miską strawy, przygarniali sieroty. Ogromna praca organizacyjna wykonana została przez delegatury PolKO, które akcje prowadziły i koordynowały,  w wielu wypadkach z narażeniem życia, do ostatniej chwili trwając przy swoich podopiecznych. 

Wybrane fragmenty referatu dotyczące Przemyśla i okolic dr Lucyny Kulińskiej pt „Eksterminacja i uchodźstwo kresowych Polaków na skutek ludobójczej akcji nacjonalistów ukraińskich w latach 1943 - 1944 w świetle materiałów Rady Głównej Opiekuńczej. Referat wygłoszony podczas konferencji naukowej zorganizowanej 23-24 lutego 2007 r. w Przemyślu pt Akcja „Wisła” Przyczyny, przebieg, konsekwencje”.

Janusz Dachnowicz

Od autora: Powyższy fragment referatu to stan wiedzy autorki sprzed ponad dziesięciu laty. Dzisiaj dysponujemy znacznie większą wiedzą i jeszcze bardziej konkretnymi danymi. Jednak powyższy obraz pokazuje straszne realia mrocznych lat okupacji. Gehennę Polaków uciekających przed zbrodniczym terrorem UPA, wynikłym z obłędnej ideologii OUN. Przemyśl obok innych miast był miejscem przez które przechodziły transporty z uciekinierami ze Wschodu, liczonymi nie w setkach, a w tysiącach. Jak czytamy na kartach pożółkłych akt, by ocalić życie alternatywą była przymusowa praca w niemieckiej Rzeszy, lub szukanie schronienia m.in. w Przemyślu.  Z tych akt dowiadujemy się także jak ten zbrodniczy terror stopniowo przesuwał się z Wołynia przez Małopolskę Wschodnią na nasz teren.  Jego celem była samoistna Ukraina, podczas okupacji tworzona przy wsparciu niemieckiego okupanta. 
Dzisiaj za wschodnią granicą pomysłodawcom ludobójczej ideologii i twórcom tego zbrodniczego terroru stawia się kolejne pomniki. Symboliczne banderowskie  czerwono - czarne barwy są tak prawie powszechne w wielu miejscach jak narodowe ukraińskie. Złowieszczym chichotem historii jest to, że ci którzy przestrzegają przed renesansem tej ideologii są nazywani nacjonalistami, zaś ci którzy ją kultywują na Ukrainie określani są patriotami.  


Opis do zdjęcia nr 1. Biskup grekokatolicki Jozafat Kocyłowski wygłasza  kazanie  do ochotników do dywizji SS Galizien podczas uroczystego
 nabożeństwa polowego na stadionie sportowym /przy obecnej ul. Sanockiej/  w Przemyślu - 4 lipca 1943 r. - źródło  http://www2.kki.pl

Opis do zdjęć nr 2 i 3
Ogólnonarodowy uroczysty  wiec w Przemyślu
7 lipca 1941 roku speszył się stary książęcy gród Przemyśl. Także świątynia katedralna książęcego grodu dawno już nie widziała tylu ludzi. Dawno na ich twarzach nie było  tyle uśmiechu i  radości jak tego dnia. Wszędzie niebiesko-żółte chorągiewki a wolne ukraińskie słowo zapełniło wszystkie zaułki książęcego grodu. O godzinie 12 w południe ożywieni radością wszyscy ludzie  zebrali się spokojnie na rynku koło udekorowanej trybuny, gdzie dumnie zawieszone były  flagi narodów: Zwycięskiego  Niemieckiego i Wolnego Ukraińskiego.  
Na udekorowanej kwiatami i flagami trybunie pojawił się Ukraiński Komitet, duchowieństwo z biskupem J. Kocyłowskim i przedstawicielami Zwycięskiej Niemieckiej Armii z kapitanem Wurmbem (?) na czele. Okrzykom „Chwała” i niezliczonym oklaskom nie było końca. Ze łzami radości ludzie witali swoich przedstawicieli i  wyzwolicieli.
Święto otworzył przewodniczący Ukraińskiego Komitetu inż. Kotyk. W swoim przemówieniu podkreślił związek krwi Ukraińskiego Narodu z narodem Wielkich Niemiec. Niemcy byli fizycznym i moralnym oparciem Ukraińskiego  Narodu. Z chwilą gdy Niemcy zostały podstępnie oszukane traktatem w Wersalu  przez „kulturalny zachód”  – Ukraina traci podstawy  swojej orientacji. Jednak  swoimi najpiękniejszymi siłami kontynuuje walkę przeciw najeźdźcom aż do 1923 r. Z krwawych i światłych dni pozostała pieśń, pełna wiary i nadziei „Powróćcie  jeszcze ci Strzelcy Siczowi…”. W tym czasie w gnębionych traktatem wersalskim  Niemczech,  Opatrzność zsyła męża jaki łamie niesprawiedliwy ład w Europie w imię prawdy i samookreślenia  narodów. Katowana dusza Ukrainy znowu zapłonęła nadzieją na wyzwolenie. Zwycięska  Niemiecka Armia pod dowództwem Wielkiego Wodza Adolfa Hitlera, idzie od zwycięstwa do zwycięstwa. Łamie opór frontów na Zachodzie i nanosi niszczące uderzenie zdradliwej żydo-moskiewskiej bolszewii. Chwała Wodzowi Niemieckiego Narodu!   Chwała wam żelaźni rycerze Niemieckiej Zwycięskiej Armii!
Sekretarz Ukraińskiego Komitetu  p. Mykyta  wskazał na obłudne i oszukańcze przemowy agentów czerwonej Moskwy. Dzisiaj radość rozpiera pierś  i wolne ukraińskie słowo niesie się w przestworzach. Zawezwał ukraińskie społeczeństwo do pracy organicznej  i ofiarności za sprawy narodowe.
 Od Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów przemawiał p. Borys Witoszyńskyj. W swoim wystąpieniu podkreślił krwawy szlak zmagań Organizacji w dążeniu do celu jaki stoi przed nami: Niepodległe Państwo Ukraińskie.
 W imieniu kobiet ukraińskich  Ziemi Przemyskiej przemawiała prof. Dubljancewa.  Wojnę Niemiec przeciw czerwonej Moskwie nazwała ona krucjatą za moralność, za kulturę, za prawdę , za dobro jakie tak głęboko odczuwa ukraiński naród. Hekatomba ofiar jakie ponosi ukraiński naród nie idzie na marne, to trwały fundament dla budowania nowego życia. Ukraińskie kobiety włączają się w walkę za kulturę, spokój, sprawiedliwość i moralność. Umieją one zachować wdzięczność  Wielkiemu Wodzowi Niemieckiego Narodu i Bohaterskiej Niemieckiej Armii. Długotrwałymi oklaskami i okrzykami „Chwała” witała ludność Ziemi Przemyskiej przemowę kapitana Wurmba (?) w języku niemieckim. Pokreślił on, że Niemiecka Armia jest silna i zdoła zabezpieczyć Ukraińskiemu Narodowi spokojny i kulturalny byt.  Naród Niemiecki zna te wszystkie cierpienia Narodu Ukraińskiego pod moskiewsko-bolszewickim jarzmem. Zawezwał do współpracy z Niemieckim Narodem, co będzie najpiękniejszym objawem wdzięczności za wyzwolenie. Po zakończeniu przemówień wysłano powitalny telegram na adres Wielkiego Wodza Niemieckiego Narodu Adolfa Hitlera, który odczytano w języku niemieckim i ukraińskim. Święto zakończyło się odśpiewaniem hymnu narodowego „Jeszcze Ukraina nie umarła” i pieśni „Za Ukrainę”. źródło:  http://www2.kki.pl

Janusz Dachnowicz

1 komentarz: